Pięć lat po tragedii - pamięci księdza Jamroza

Wiadomości Oławskie - Gazeta Powiatowa
z dnia
31.12.2006
http://gazeta.olawa.pl/aktualnosci,wiecej,206.htm

Służył przez lata naszej społeczności w dwóch oławskich parafiach. Trzeba odświeżać pamięć o tych, co byli, żyli wśrod nas i czynili dobro, bo cóż więcej oprócz modlitwy możemy dla nich zrobić. Człowiek żyje tak długo, dopóki my zachowujemy go w swej pamięci. Niestety, pamięć o nim szybko przeminęła. Nie wspomina się tego skromnego człowieka, nawet przy stosownych do tego okazjach. Nawet w kościołach. Dlaczego?
W związku z piątą rocznicą tragicznej śmierci księdza Józefa Jamroza, warto przypomnieć mieszkańcom powiatu oławskiego tę postać...


Przecież o takich właśnie ludziach, cichych bohaterach, powinno się mówić dużo i głośno. Był to ksiądz z powołania. Swoją postawą nigdy nie dawał powodu do zgorszenia. Pomagał w potrzebie, rozumiał drugiego człowieka, wysłuchał, miał czas. Uważał, że taka jest właśnie jego rola. Zawsze pogodny, wyciszony, niezwykle uczciwy, a przy tym bardzo skromny. Nie robił nic na pokaz, taki po prostu był. Nie oczekiwał na uznanie i splendor, lecz postępował tak, jak został wychowany i do czego powołany. Może nie wszystkim się to podobało, a nawet drażniło. Obserwując dziś wielu księży mam wrażenie, że wyznawana jest przez nich doktryna (bardzo dla nich wygodna) jednego z filozofów, że „drogowskaz wskazuje drobrą drogę, lecz sam po niej nie chodzi”.

Ksiądz Józef Jamroz zakończył swoje życie w nocy z 10 na 11 grudnia 2001 roku, w parafii pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Jelczu-Laskowicach. Nie była to śmierć naturalna. Zastanawiam się, czy Bóg tak chciał, czy ludzie tego chcieli. Czyżby ta tajemnica na zawsze została zamknięta wraz z wiekiem trumny?
Szkoda, że nie ma go wśród nas, mógłby jeszcze tyle dobrego zrobić, bo przecież zginął tak młodo. Miał 52 lata i tyle planów. Znałam go osobiście, miałam dla niego wielki szacunek. Urzekła mnie jego wielka skromność. Był bardzo kochany przez swoją rodzinę, a zwłaszcza siostry, które na wieść o tragicznej śmierci brata, i to z mediów, były w strasznym szoku. Z tą śmiercią nie pogodzą się nigdy. Chcą wyjaśnić wszystkie okoliczności, niejasności, wątpliwości i nie zaznają spokoju, dopóki tak się nie stanie. Napisały nawet książkę dla uczczenia jego pamięci, pt. „Kapłan - Męczennik ks. Józef Jamroz”. Przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem i bardzo polecam zapoznanie się z tą lekturą, lub z informacjami na stronie internetowej www.morderstwo.kaplana.nowotarski.pl.

Podziwiam przeogromną miłość sióstr do brata i walkę o prawdę.
Sytuacja tych sióstr nasunęła mi na myśl analogiczne porównania z inną tragiczną postacią - Antygoną. Wszystkie kobiety okazują wielką miłość do nieżyjącego brata i skłonne są do wielkich poświęceń, uznając to za swój obowiązek, walcząc o godność, honor i prawdę. Mogą zmieniać się epoki, mody i prawa stanowiące o życiu ludzkim, ale problemy człowieka zawsze pozostają podobne, albo nawet takie same.
Zachęcam do lektury. Zawiera ona biografię księdza, okoliczności śmierci, prowadzenie śledztwa, które nie jest aż tak oczywiste, jak należałoby się spodziewać. Są wspomnienia ludzi, znających księdza Józefa. Także wszystkie artykuły, które pisano w Polsce na temat jego śmierci.

My, oławianie, nie wiemy, że ludzie w całej Polsce więcej wiedzą o nim, niż my tutaj, w Oławie. Nie wiemy, że jest konkurs poetycki i literacki im. ks. Józefa Jamroza. „O autentyczną wiarę”. Dlaczego my, oławianie, nie mamy o tym wiedzieć? Proszę więc podać te informacje. Uważam, że należą się nam, a takżew zmarłemu księdzu. Zasłużył na to.

Parafianka